• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

besia

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2008
  • Grudzień 2006
  • Lipiec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 13


< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 20 21 >

... MASKARA? ...

...srednio elegancko i mało subtelnie podnoszę sobie cisnienie: „oż, no do jasnej cholery, dlaczego ja tuszu do rzęs nie mogę odkręcić!?” Wrrr... Myslałby kto, że życie pod jednym dachem ze mna to raj, eden, arkadia, sielanka, kwietny wianek, baranek, motylek i co tylko... A tymczasem do pierwszej kawy to co najwyżej badylek pod postacia warknięcia. Dostarczywszy kofeiny łagodnieję, mięknę i jestem już przystępna.
Tak? Dzień dobry, witam...

A propos tuszu rzeczonego... Skoro tamtego nie dało się odkręcić - kupiłam nowy. I... nie mam rzęs. Nie mam. Nie mam! Bo trudno nazwać rzęsami cos, co prozy w niczym nie przypomina... Ja mam teraz wachlarze, firanki, zalotki, zasłony, kurtyny rzucajace niebotycznie długie cienie... Mam wszystko tylko nie prozaiczne, proste rzęsy. Piękna - niebywale naturalnym pięknem - orzechowooka pani w perfumerii wczoraj wprawnym ruchem nałożyła mi specyfik na oczy (szczęsciem jestem z gatunku tych co pozwalaja sobie przy oczach grzebać - ulubienica lekarzy aplikujacych soczewki kontaktowe;), podprowadziła do lustra i niemalże spowodowała moje omdlenie. I z takimi rzęsami ja mam do pracy!? Czy to nadal maskara? Czy też może się z tego jakaa masakra wywiazać?
...I obnoszę dumie te rzęsiska. I doczekać się nie mogę, kiedy jak na dłoni wzrok mój podam temu, który negował parę dni temu zasadnosc a nawet i sens kobiecego makijażu. No to się przekonamy jaki efekt powoduje pozostanie w pewnej odległosci. Na przykład na długosc rzęs...?
Dla informacji - tusz ów to... ekhm, Art Deco „High Precision Mascara”. Art Deco, tak własnie - niektórych przyzwyczajen (prezentowych zwłaszcza) nawet nie trzeba będzie zmieniać;)

...a potem pobiegłam do pracy podspiewując pod nosem „hey you, get off of my cloud”, nie złorzeczac na zachmurzone niebo, nie pomstujac na przenikliwy wiatr, nie wyrzekajac na mało letnia temperaturę.
Tak się dzieje kiedy rzęsy dodaja skrzydeł...

Domaluje skrzydła i znikam do pracy (lecę).

 

16 lipca 2003   Komentarze (6)

... NIEDOSYT ...

Dzien i noc to bez znaczenia i nieprzyzwoicie długo.

Na boku albo na plecach... Tak lubię...

Spać oczywiscie.... :)

 

15 lipca 2003   Komentarze (7)

... CHCIALABYM ...

...kochać z ta wiara i ufnoscia, która nie potrzebuje zadawania pytań. Bez watpliwosci...
Może w miłosci najważniejsze jest, aby przepełnić to uczucie wiara w słusznosc jego istnienia. Wiara bezgraniczna. Bez pytań. Bez watpliwosci. Wiara, że skoro to miłosc to reszta jest już prosta i oczywista, że to uczucie definiuje każda decyzję i każdy wybór. Że odrzuca się rozwiazania pozornie lepsze, wygodniejsze czy łatwiejsze. Że działanie jest takie a nie inne ponieważ bezposrednio wypływa z miłosci. Bez asekuranctwa, rozważań i dzielenia włosa na czworo. Bez pytań... bo każde pytanie podważa tę wiarę. A czy miłosc ma sens jesli nie wierzyc jej sile i porzadkowi jaki wprowadza? Bo dla mnie miłosc nie jest niczym innym jak ładem. Porzadkowaniem tak prostym jakby się użyło czarów. Rozsupłaniem mysli. Wytrzepaniem kurzu masek...
I ma tylko jasna stronę. Tylko jasna widzę. (Chociaż nie potrafię pozbyć się swiadomości jej mrocznych zakamarków)

Nietzche kiedys powiedział: „To czego dokonywa się z miłosci dzieje się zawsze poza dobrem i złem”. A ja nie wiem czy to nie jest zbytnie upraszczanie...

Bez pytań. Bez watpliwosci. Chcę bardzo.
I tylko bardzo nie chcę bez wzajemnosci. Chociaż może wtedy musnęłabym doskonałosci?

 

13 lipca 2003   Komentarze (7)

... METAMORFOZY ...

Spię.
Spię bo tak dalej od życia tu. I bliżej do życia tam.
Spię bo czekam kiedy wraz z otwarciem oczu zapatrzona w fiołkowy detal na okrywajacej mnie kołdrze uleci w niebyt ostatnia z sennych myśli. I przyjda marzenia żyć swoim życiem splatane ścisłym splotem z życiem moim. W drżeniu przebudzenia, który chłodem wita, wraz z księżycowym towarzyszem przewieszonym przez poręcz nocy. Po prostu czekam. Wciaż jeszcze ufnie, niezmiennie, cierpliwie. Może nawet beztrosko, ale niepokój napotkam dopiero gdy topnieć zacznie ta ufność, niezmiennosc i cierpliwosc.

I w najbardziej sennym z sennych dni marzy mi się kawa. Sto znaczeń na progu północy. Ot tak... żeby dopiać rozpięte przez swit poły nocy.
Sa takie dni, które wydaja się być zaledwie przerwa między jedna noca a druga.
Ten nie wydaje się. Ten jest przecinkiem rozdzielajacym dwa sny.
Ciemnobrazowy osad na dnie filiżanki, i bez patrzenia w lustro wygrałabym zakład, że przysiadł zawadiacko także nad górna warga. Jeden ruch... pianka... puch... pianka.
Szybszy krwioobieg. Niemierzalna przestrzeń między płynaca krawędzia mojego ramienia a granica włosów.

Motto dla watpiacych:
„Tysiace twarzy, setki miraży
To człowiek tworzy metamorfozy”.

Sto znaczeń. Sto drogowskazów. Stosy słów spinajacych ubiegłoroczny październik z tegorocznym lipcem.
Sto słów było sto słów temu;)


08 lipca 2003   Komentarze (5)

... DLA CHWILI ...

Ile trwa...?
Jedno zapatrzenie, kilka pospiesznych ruchów rzęsami majacych odrzucić niedowierzanie i oczyscić obraz z zakłócajacych odbiór zbędnych detali? Oczywiscie to chwila z gatunku tych, które ZAWSZE zbyt krótko trwaja i zbyt szybko umykaja. Bo sa i takie chwile, których nie chcemy przy sobie zatrzymać - to złosliwe chochliki, które wkradaja się w nasz czas, pozostawiaja na podłodze błoto i w żaden sposób nie pozwalaja się wyrzucić. Zadowolone z siebie uprzykrzaja nasze trwanie swoim brakiem wyczucia, nachalnym wciskaniem w swiadomosć i ciagnacym się w nieskończonosć łomotem, który jak każdy remont trwa o wiele za długo niż jest w stanie tolerować najcierpliwsza nawet dusza. Złe te chwile... a jednak udało im się zasłużyć na tak długie zdanie...;)


Ale te pierwsze... kiedy chwila oznacza najdoskonalszy moment, który chcemy zamknać w ramach stop-klatek naszej pamięci. I wracać do nich, przywoływać, wzdychać... po trochu radosnie, a po częsci refleksyjnie, ze swiadomoscia, że to zaledwie wspomnienie, cień, przywołanie pozbawione odczucia realizmu i namacalnosci.
A sa i takie chwile, które zdaja się pękać od nagromadzonych doznań, których jest tak wiele, że chciałoby się je podzielić na kilka chwil, sprawiedliwie obdzielajac te co zwyklejsze, o których myslimy, że sa „zaledwie” dobre... Tak... przywołuje je często. W niepewny sposób analizuję, bawię się każda na nowo, z dystansu dostrzegajac bogactwo tamtych przeżyć, tamtych odczuć. Im odleglejsze tym bardziej przeze mnie docenione. Czyste wrażenie, balansujace na granicy spełnienia. Żyjace gdzies we mnie niezatarcie... I wtedy tak bardzo boję się braku powtarzalnosci.

Dlaczego pewnych zdarzeń nie można poddać nieustajacemu odtworzeniu, skoro i tak w archiwach pamięci przechowujemy tasmę z filmem dowodzacym ich istnienia?

 

03 lipca 2003   Komentarze (7)
< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 20 21 >
Besia | Blogi