...PŁOMIEŃ...
Płomień, pojawia się z nikąd
Czasem
Ustami możemy go zagasić
Ustami rozniecić by dawał ciepło.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Płomień, pojawia się z nikąd
Czasem
Ustami możemy go zagasić
Ustami rozniecić by dawał ciepło.
Takie dni bierze się w nawias. Zapomina. Bierze rozmach i przeskakuję tę rozlaną kałużę wiadomości niedobrych, i zdarzeń do ogarnięcia niełatwych. Otrzepuje smętny kurz. Idzie dalej. Bez rozdrapywania, zastanawiania, analizowania.
W takie dni nie podpiera się czoła dłonią. Nie powtarza w kółko „tak wiem, ale mi zimno, zimno, zimno...” Nie przykłada tych chłodnych dłoni do wiśniowego przybysza z ciepłego Imbrykowa. Nie sprawdza się wytrzymałości organizmu serią herbat zielonych, którymi posiłki zastąpione.
Nie umiem. Rozpaczliwie i przedziwnie - kiedy boli, kiedy wiem, że do ogarnięcia sporo, a to trudne to niestety nie za - a przede mną, kiedy nie rozumiem... wtedy boli i nie rozumiem maksymalnie. Żaden urocze „dziwnie mi” nie wchodzi w rachubę.
Nie jest mi dziwnie.
Jest mi przykro.
Jestem rozżalona. Dziwne do ogarnięcia stany.
A reszta, czyli perspektywa jutra lub pojutrza w nawiasie... bardzo ciii... bardzo.
Wiedziałam co robię obiecując, że nie będę się bała. I nie boję się.
Wiedziałam co robię nie obiecując, że będę się denerwowała. Bo... denerwuje się.
Odsiecz dla myśli denerwujących (się) mile widziana.
Czy rzeczywiście zawsze grzeszy się w pośpiechu, jakby z obawy, że nie zdąży się dogrzeszyć do dna, do cna, do końca?