... CHCIALABYM ...
...kochać z ta wiara i ufnoscia, która nie potrzebuje zadawania pytań. Bez watpliwosci...
Może w miłosci najważniejsze jest, aby przepełnić to uczucie wiara w słusznosc jego istnienia. Wiara bezgraniczna. Bez pytań. Bez watpliwosci. Wiara, że skoro to miłosc to reszta jest już prosta i oczywista, że to uczucie definiuje każda decyzję i każdy wybór. Że odrzuca się rozwiazania pozornie lepsze, wygodniejsze czy łatwiejsze. Że działanie jest takie a nie inne ponieważ bezposrednio wypływa z miłosci. Bez asekuranctwa, rozważań i dzielenia włosa na czworo. Bez pytań... bo każde pytanie podważa tę wiarę. A czy miłosc ma sens jesli nie wierzyc jej sile i porzadkowi jaki wprowadza? Bo dla mnie miłosc nie jest niczym innym jak ładem. Porzadkowaniem tak prostym jakby się użyło czarów. Rozsupłaniem mysli. Wytrzepaniem kurzu masek...
I ma tylko jasna stronę. Tylko jasna widzę. (Chociaż nie potrafię pozbyć się swiadomości jej mrocznych zakamarków)
Nietzche kiedys powiedział: „To czego dokonywa się z miłosci dzieje się zawsze poza dobrem i złem”. A ja nie wiem czy to nie jest zbytnie upraszczanie...
Bez pytań. Bez watpliwosci. Chcę bardzo.
I tylko bardzo nie chcę bez wzajemnosci. Chociaż może wtedy musnęłabym doskonałosci?
Dodaj komentarz