... INTROWERSJA ...
Fizyczna bliskość i ciepło myśli - jak narkotyk... Przyjmowany w milczeniu, w oczekiwaniu, w zadziwieniu... Chce się tego więcej i więcej doświadczać... Chce się w tak budzić i zasypiać, zatapiając w ciemności nocy i chłonąc każdym milimetrem ciała... Nie wierząc, że jest to możliwe... Każdy zapewne zna takie chwile, kiedy jest tak dobrze, tak cudownie, i tak marzycielsko, że boimy się tę ulotność zdmuchnąć jednym oddechem, jednym ruchem, jednym zmrużeniem oczu lub przymknięciem powiek... A wtedy doświadcza się tego zastygnięcia w istocie naszej radości, niedowierzania, może i cudu... Kiedy coś wewnątrz drży w oczekiwaniu, w wierze, że już za chwilę... Tak naprawdę myśli dawno już wybiegły na spotkanie niespodziance, przejrzały tajemnicę, pozwalając zdecydować jak prędko zechcemy odpakować ten podarunek... Zaraz, za chwilę... Konfrontacja marzeń z rzeczywistością? i to niedowierzanie, że jednak rzeczywistość piękniejsza może być od snu... Rozpoczyna się trwanie...
Co wówczas? Próbować zamknąć w dłoniach magię chwili? Tak się nie da... Na szczęście... Bo dzięki temu możemy w życiu doświadczać wielu takich mgnień czasu, pozwalając sobie na żal, że choć wszystkie tak piękne, to jednak niepowtarzalne...
Prawda jak bardzo magiczny może być pocałunek...?