FILM?!?!?!??
Siły… uzbroiłam się na dziś w cały ich zapas, nie wiem , czy nie wyczerpałam limitu… Najwyżej osłabnę, choć gdzieś we mnie zaczęło funkcjonować przekonanie, że wiem, ja na powrót przywrócić energię, aby pozytywnie zakończyć kolejny dzień… Ten powoli mija… im bliżej ranka, tym więcej myśli… Tych, których nie lubię…
Czasami mam wrażenie, jakbym oglądała własne życie niczym film… Siedzę niespokojnie, zniecierpliwione palce bębnią o krawędź fotela… Główna bohaterka – fatalnie obsadzona, fatalnie… Chociaż to może nie wina reżyserów ale scenarzysty… Kto jest autorem scenariusza, cóż za banał… I w dodatku miejscami bezlitośnie ociera się o kicz. Patrzę szeroko otartymi oczami, zdziwiona… Mam ochotę krzyczeć: ”dziewczyno nie bądź taka beznadziejna, rób coś, działaj…”
Stoję z boku, a nawet nie chce mi się tego oceniać… Jest mi niewygodnie, czasami czuję się jakbym chodziła w przyciasnych butach. Ale najbardziej marzy mi się zrzucić je i ruszyć w dziki, niczym nie skrępowany pęd po łące pełnej koniczyny…Nie zważając na nic…
Powoli łapię się, że moje marzenia są coraz bardziej banalne, że coraz bardziej obniżam pułap życiowych oczekiwań, tych dotyczących mnie, moich uczuć, emocji i myśli… Czy jeśli będę chciała, zaledwie jeść i spać w wygodnym łóżku, stanę się szczęśliwsza??? Czy ja naprawdę chcę tak wiele?
Czy ktoś wie, jak szybko i bezboleśnie zrezygnować z siebie???
…
Dodaj komentarz