...GRZESZ(CZ)NOŚĆ...
Czy rzeczywiście zawsze grzeszy się w pośpiechu, jakby z obawy, że nie zdąży się dogrzeszyć do dna, do cna, do końca?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Czy rzeczywiście zawsze grzeszy się w pośpiechu, jakby z obawy, że nie zdąży się dogrzeszyć do dna, do cna, do końca?
Nagrody mam na kolanach i na stole – chodźcie i bierzcie Ci, którzy zasłużyli, bo:
- byli
- pisali
- dzwonili
- pilnowali
- pamiętali
- podlewali
- zaskakiwali
- pielęgnowali
Kolejny raz okazało się, że:
- prawdziwych przyjaciół...
- z rodzina to i na zdjęciu niekoniecznie
- umiesz liczyć, licz na siebie i tych, po których się mało spodziewasz
Odkryłam że:
- bardziej już jestem tu niż tam
- nie na daję się na kobietę domową (jeśli już, to li i wyłącznie obrzydliwie bogatą)
- małe miasteczko, niczym blog, żywi się pytaniami: KTO Z KIM GDZIE I CO, nie zapominając o I ZA ILE; ale pomija pytanie DLACZEGO, bo jeszcze okazałoby się, że istnieje jakiś powód, którego pojawienie się kompletnie by frajdę z siania ploteczek popsuło.
Nie poddawaj już próbom mojej wiary, nadziei i miłości. Nie sprawdzaj ich stale.
Uwierz w nie. Po prostu uwierz.
Stare prawo natury mówi, że ktoś musi pracować aby słodkiemu nieróbstwu mógł oddawać się inny ktoś. W moim przypadku to chyba czterech „ktosiów”, bo od kilku dni pracuję za pięciu. Czyli że... mam cztery powody do popełnienia morderstwa.
To zapewne dlatego w cotygodniowej walce bokserskiej: „Ja” kontra „Zmęczenie”, tym razem poległam już w czwartej rundzie. Przez nokaut. Leżę zamroczona na ringu, jakimś cudem dociera do mnie jeszcze głos sędziego, który właśnie mnie liczy... A nokaut nastąpił po ciosie, który z regułami walki bokserskiej - czy to zawodowej, czy amatorskiej - niewiele ma wspólnego... w szyjny odcinek kręgosłupa.
Zanim się podniosę parada miłych obrazów przed oczami: jakiś wyjazd regenerujacy do bardzo snobistycznego SPA, Cuba Libre w szklance, plastry świeżego ananasa na zagrychę i bezmiar słońca. Jeśli nie SPA snobistyczne to chociaż swojski i śliczny Ustroń. Taka kusząca parada!
A rzeczywistość objawi się kąpielą z dodatkiem olejku lawendowego w domowej wannie, otuleniem w biały porannik, zwinięciem w kłębek pod kocem, zapaleniem nocnej lampki, włączeniem ślicznego saksofonu tenorowego Stana Getza... A zamiast Cuba Libre bar zaserwuje „Wielką Pieniawę” kojącą sfrustrowany kawami żołądek.
Widać nie można w życiu mieć wszystkiego;)
Czerń. Czerwień.
Dzisiaj gryzę.
Jacyś chętni na kąsanie?