• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

besia

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2008
  • Grudzień 2006
  • Lipiec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Archiwum lipiec 2003, strona 1


< 1 2 3 >

... KOLEJNY PIEKNY DZIEN ...

codziennie pokonuje tę sama drogę z przedszkola
a za każdym razem odkrywam ja na nowo
czasami kiedy idę zamykam oczy
i podnoszę głowę do słonca
ludzie których mijam
pan z psem
pani która zawsze bacznie mi się przyglada
inna która zawsze się usmiecha...
lekki powiew porannego wiatru owiewa mi twarz
buszuje we włosach
lubię tak...
stare kamienice lekko odrapane
i ich duże okna
lubię w nie spogladać w poszukiwaniu życia
i te piękne balkony
żeliwne barierki pełne zawijasów
przechodzac obok tych domów
chce się przytulić i poczuć ich historię
namacalnie
więc dotykam je wzrokiem miejsce po miejscu
i bicie koscielnego dzwonu
wyznaczające rytm moim krokom
bo jak to w życiu
raz góra raz dolina
raz prężnie raz powoli
czasami deszcz zmoczy oczy
a czasem słońce je osuszy i rozpromieni
bywa, że stapasz po ciemku
niepewny tego co spotkasz stawiajac stopę
twardy grunt czy ruchome piaski
bywa że swiatło samo wyznacza drogę
wtedy jest łatwiej
i jakos nie myśli się o tym co będzie za moment...
raz góra... raz dolina...
lubię tak samotnie spacerować
chłonać atmosferę budzacego się dnia
nie burzyć go jednym słowem
jedynie usmiechem

 

18 lipca 2003   Komentarze (4)

... MASKARA? ...

...srednio elegancko i mało subtelnie podnoszę sobie cisnienie: „oż, no do jasnej cholery, dlaczego ja tuszu do rzęs nie mogę odkręcić!?” Wrrr... Myslałby kto, że życie pod jednym dachem ze mna to raj, eden, arkadia, sielanka, kwietny wianek, baranek, motylek i co tylko... A tymczasem do pierwszej kawy to co najwyżej badylek pod postacia warknięcia. Dostarczywszy kofeiny łagodnieję, mięknę i jestem już przystępna.
Tak? Dzień dobry, witam...

A propos tuszu rzeczonego... Skoro tamtego nie dało się odkręcić - kupiłam nowy. I... nie mam rzęs. Nie mam. Nie mam! Bo trudno nazwać rzęsami cos, co prozy w niczym nie przypomina... Ja mam teraz wachlarze, firanki, zalotki, zasłony, kurtyny rzucajace niebotycznie długie cienie... Mam wszystko tylko nie prozaiczne, proste rzęsy. Piękna - niebywale naturalnym pięknem - orzechowooka pani w perfumerii wczoraj wprawnym ruchem nałożyła mi specyfik na oczy (szczęsciem jestem z gatunku tych co pozwalaja sobie przy oczach grzebać - ulubienica lekarzy aplikujacych soczewki kontaktowe;), podprowadziła do lustra i niemalże spowodowała moje omdlenie. I z takimi rzęsami ja mam do pracy!? Czy to nadal maskara? Czy też może się z tego jakaa masakra wywiazać?
...I obnoszę dumie te rzęsiska. I doczekać się nie mogę, kiedy jak na dłoni wzrok mój podam temu, który negował parę dni temu zasadnosc a nawet i sens kobiecego makijażu. No to się przekonamy jaki efekt powoduje pozostanie w pewnej odległosci. Na przykład na długosc rzęs...?
Dla informacji - tusz ów to... ekhm, Art Deco „High Precision Mascara”. Art Deco, tak własnie - niektórych przyzwyczajen (prezentowych zwłaszcza) nawet nie trzeba będzie zmieniać;)

...a potem pobiegłam do pracy podspiewując pod nosem „hey you, get off of my cloud”, nie złorzeczac na zachmurzone niebo, nie pomstujac na przenikliwy wiatr, nie wyrzekajac na mało letnia temperaturę.
Tak się dzieje kiedy rzęsy dodaja skrzydeł...

Domaluje skrzydła i znikam do pracy (lecę).

 

16 lipca 2003   Komentarze (6)

... NIEDOSYT ...

Dzien i noc to bez znaczenia i nieprzyzwoicie długo.

Na boku albo na plecach... Tak lubię...

Spać oczywiscie.... :)

 

15 lipca 2003   Komentarze (7)

... CHCIALABYM ...

...kochać z ta wiara i ufnoscia, która nie potrzebuje zadawania pytań. Bez watpliwosci...
Może w miłosci najważniejsze jest, aby przepełnić to uczucie wiara w słusznosc jego istnienia. Wiara bezgraniczna. Bez pytań. Bez watpliwosci. Wiara, że skoro to miłosc to reszta jest już prosta i oczywista, że to uczucie definiuje każda decyzję i każdy wybór. Że odrzuca się rozwiazania pozornie lepsze, wygodniejsze czy łatwiejsze. Że działanie jest takie a nie inne ponieważ bezposrednio wypływa z miłosci. Bez asekuranctwa, rozważań i dzielenia włosa na czworo. Bez pytań... bo każde pytanie podważa tę wiarę. A czy miłosc ma sens jesli nie wierzyc jej sile i porzadkowi jaki wprowadza? Bo dla mnie miłosc nie jest niczym innym jak ładem. Porzadkowaniem tak prostym jakby się użyło czarów. Rozsupłaniem mysli. Wytrzepaniem kurzu masek...
I ma tylko jasna stronę. Tylko jasna widzę. (Chociaż nie potrafię pozbyć się swiadomości jej mrocznych zakamarków)

Nietzche kiedys powiedział: „To czego dokonywa się z miłosci dzieje się zawsze poza dobrem i złem”. A ja nie wiem czy to nie jest zbytnie upraszczanie...

Bez pytań. Bez watpliwosci. Chcę bardzo.
I tylko bardzo nie chcę bez wzajemnosci. Chociaż może wtedy musnęłabym doskonałosci?

 

13 lipca 2003   Komentarze (7)

... METAMORFOZY ...

Spię.
Spię bo tak dalej od życia tu. I bliżej do życia tam.
Spię bo czekam kiedy wraz z otwarciem oczu zapatrzona w fiołkowy detal na okrywajacej mnie kołdrze uleci w niebyt ostatnia z sennych myśli. I przyjda marzenia żyć swoim życiem splatane ścisłym splotem z życiem moim. W drżeniu przebudzenia, który chłodem wita, wraz z księżycowym towarzyszem przewieszonym przez poręcz nocy. Po prostu czekam. Wciaż jeszcze ufnie, niezmiennie, cierpliwie. Może nawet beztrosko, ale niepokój napotkam dopiero gdy topnieć zacznie ta ufność, niezmiennosc i cierpliwosc.

I w najbardziej sennym z sennych dni marzy mi się kawa. Sto znaczeń na progu północy. Ot tak... żeby dopiać rozpięte przez swit poły nocy.
Sa takie dni, które wydaja się być zaledwie przerwa między jedna noca a druga.
Ten nie wydaje się. Ten jest przecinkiem rozdzielajacym dwa sny.
Ciemnobrazowy osad na dnie filiżanki, i bez patrzenia w lustro wygrałabym zakład, że przysiadł zawadiacko także nad górna warga. Jeden ruch... pianka... puch... pianka.
Szybszy krwioobieg. Niemierzalna przestrzeń między płynaca krawędzia mojego ramienia a granica włosów.

Motto dla watpiacych:
„Tysiace twarzy, setki miraży
To człowiek tworzy metamorfozy”.

Sto znaczeń. Sto drogowskazów. Stosy słów spinajacych ubiegłoroczny październik z tegorocznym lipcem.
Sto słów było sto słów temu;)


08 lipca 2003   Komentarze (5)
< 1 2 3 >
Besia | Blogi