... SZEPTANE ...
Powietrze tkwi w bezruchu... mam wrażenie, że każde wypowiedziane przeze mnie słowo ulatuje w powietrze, wiruje, a potem niczym piórko wolno opada... Nie dociera do adresata, nie jest niesione wiatrem ani nawet wietrzykiem... Gdybym chociaż była nad rzeka mogłyby te słowa popłynać wraz z pradem... A jak maja się zachować skoro jestem w srodku miasta...?
A jednak upał miejski jest inny – dużo cięższy, niby męczacy, ale dla mnie ociekajacy spokojem... Ja go lubię... Zwłaszcza wieczory po upalnym dniu... Zwłaszcza kiedy sa szeptane... Wieczory wypełnione szeptanymi słowami... A we mnie jest tyle dobrych mysli... Tańczą we mnie, brykaja, fikaja... A najdziwniejsze jest to, że mam przekonanie, że te mysli nie do konca i nie tak bardzo sa moje... Tylko moje... Jestem zaledwie ich współwłascicielka... Sa darem... Pięknym darem... W takich chwilach, zupełnie nie wiem dlaczego staje mi przed oczami taki obrazek: zabawa z dziecinstwa - zabawa sznurkiem, kiedy to w taki okreslony sposób motało się go wokół dłoni, a ktos używajac sposobu musiał go odebrać, i tak dalej... Tak własnie to widzę... sposób w jaki powstaja we mnie skojarzenia jest dla mnie nieodgadniony... Ale jest cos w tym sznurku... Czasem powstaje takie porozumienie między ludzmi, takie zrozumienie, że obojętnie jak bardzo cos będzie zamotane, zaplatane to i tak sposobem można wziasc te mysli... Nie wiem czy zrozumieć, po prostu sobie zabrać... Ja daję – ktos je bierze... a dzis moje mysli sa idealne by je brać - nie sa ani zagmatwane, ani specjalnie ukryte... ale sa na tyle nowe, że pod powiekami pojawiaja się obrazy absolutnie mnie zaskakujace... I usmiech... Pojawia się usmiech... Taki sam jak na mysl o... malinach;)