...MOŻE WARTO, LECZ TA KARTA ZLE GRAŁ CZAS...
Po prostu tęsknię. Żadne lepsze słowo już do mnie nie trafia.
Ta dziwna nienazwana, niedookreslona, i coraz bardziej niezrozumiała tęsknota...
Nie za tym co było, ale za tym co być miało... a może, wbrew pozorom to jedna z najbardziej naturalnych tęsknot. Kiedy patrzę na możliwosci, które już się skończyły, na pociągi, które odjechały beze mnie, na marzenia, z których zrezygnowałam, na to wszystko co przegapiłam patrzac w innym kierunku niż należało albo zwyczajnie bojac się... Wtedy po prostu tęsknię za ta wielką niewiadoma, ukryta za zwodnicza zasłona niewinnego słówka „gdyby”...
Siedzimy - ja i Czas Przeszły - po przeciwnych stronach stołu. Czas trzyma w ręku karty, którymi nie zdecydowałam się grać. Pokazuje brzeg tej tajemnicy, a ja beztrosko patrzę mu w oczy, wyciągam rękę, i nawet nie analizując konfiguracji kolorów przedzieram na pół. Zdecydowanym ruchem wyrzucam za siebie... i tylko chwilę się waham, przez które ramię, aby było to dla Losu szczęsliwe zaklęcie...?
Żal do Czasu...? znikomy, choć mógł - o perfidny - uprzedzić, że nie gramy razem, ale przeciwko sobie;)
Wiem, że męczę ten motyw karciany... Wiem... Nie swiadczy to bynajmniej o mojej skłonnosci do hazardu. Wręcz przeciwnie...