naturalizm realizm
Szłam na piechotę. Nienawidzę wiecznie przepełnionych tramwajów, gdzie ludzie pełni nienawiści przytulają się do siebie, depczą sobie po nogach, miotają przekleństwa, zerkając ukradkiem, komu wyciągnąć z torebki portfel.
Mżyło. Przechodnie spiesząc się otwierali nad głowami parasole i od razu na chodnikach powstał tłok. Parasole zderzały się ze sobą.
MężczyĄni byli uprzejmi i kiedy mnie mijali, podnosili parasol wysoko nad głowę, żebym mogła pod nim przejść. Ale kobiety nie ustępowały. Mierzyły się twardym wzrokiem i każda czekała, aż ta druga okaże się słabsza i ustąpi. Spotkanie dwóch parasoli była próbą sił.
Z początku ustępowałam, ale kiedy zobaczyłam, że żadna nie rewanżuje się za moją uprzejmość, zaczęłam mocno ściskać w ręku parasol, tak samo jak tamte. Kilka razy wpadałam na parasol z naprzeciwka, ale nikt nigdy nie powiedział: „przepraszam”. Na ogół nie padało żadne słowo, tylko dwa albo trzy razy usłyszałam: „ślepa jesteś?”
Kobiety uzbrojone w parasole były stare i młode, ale najbardziej zawzięte bojowniczki zdarzały się właśnie między młodymi. Wsiadłam w przeklęty autobus.
Na dwóch umieszczonych przed sobą amfiteatralnie siedzeniach były kobiety tak ściśnięte, że jedna dotykała drugiej. Obok mnie pociła się trzydziestoletnia kobieta o prześlicznej twarzy. Od pach zwisały jej dwie niezwykłych rozmiarów piersi, które huśtały się przy każdym ruchu. Kobieta wstała, stwierdziłam, że również jej tyłek przypomina dwa monstrualne worki i nijak nie mają się do ślicznej twarzy. Kobieta uśmiechnęła się do mnie. Miała delikatny nosek, ogromne piwne oczy i dziecięce spojrzenie. Schodziła po stopniach, w ślad za delikatną twarzą znów wyłoniły się dwa wielkie worki, które kołysały się, rozpryskując wokół siebie drobne kropelki zimnej wody….
Naturalizm.
Realizm.
Dodaj komentarz