...DLA UCIEKAJĄCYCH... czyli ich, du, er......
Mówi się, że ci, co przeprawiają się przez morze, zmieniają niebo nad głowami a nie żagle...
Jak do tej pory szukałam wymówek, uciekałam, kombinowałam, żeby nikt za cholere nie łączył mnie z pewnym językiem. Mówiłam, że mam za delikatne podniebienie jak na język... niemiecki. Aż w końcu trafiła kosa na kamień. Albo inaczej swój na swego. Jeden podpuścił drugiego i nie z tego i owego - chcąc jednak udowodnić swoją wspaniałość i determinację, muszę nauczyć się tego cholernego twardego języka.
Nie ukrywam, że źle mi z tym. Paskudnie. Ale podobno, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Trzymajta kciuki. Polibesia górą.... Ehhh...
Dodaj komentarz